karolina nocoń

23.9.22

tam, gdzie zaczyna się jesień, pierwszy śnieg głaszcze bielą moje włosy, dorosłość, która farbuje skórę na blady błękit, nie słyszę słów, które mówisz do mnie w sobie. marsz płynnie przechodzi w bieg, a bieg płynnie w płynięcie, rzeka ma smak lodu i dotyk tak szorstki, że boli, ale ból, też, płynnie przechodzi w marsz, a później ustaje. zatrzymuję się i słucham. kilkanaście miesięcy podróży odbija się echem w tych kilkunastu dniach ciszy, kiedy kłaniam się mchom i proszę porosty o schronienie, patrzą na mnie lustrzanymi oczami, coraz głębiej rozumiem.