karolina nocoń

22.3.22

przychodzisz we śnie, po cichszej stronie snu, jesteś moją najdotkliwszą fantazją, manifestujesz się ukłuciem na fantomowym odłamku ciała, patrzysz spod ciężkiej powieki okiem koloru oceanu, które widzi mnie dokładnie taką, jaką nie jestem, jaką chciałabym być. twoje dłonie pachną wilgotnym lasem, kiedy dotykasz mojej skóry, z góry na dół, gładzisz i szukasz, otwierasz, a potem trwasz wiecznie na krawędzi, aż obrastam w porosty, niecierpliwie i zachłannie, chcę już tylko ciebie. ubywa mnie na twoją korzyść. moje kości stają się lżejsze. rysujesz mi na dłoni mapę, którą podążam bez pytania, bez wahania, i bez-powrotnie. mam coraz mniej.