karolina nocoń

6.2.23

przychodzisz znowu we śnie, w rozwianą noc pełni księżyca, kiedy śnieg zamienia się w lód na powierzchni śpiącej ziemi obiecanej. przychodzisz, a ja cię trzymam. wytrzymuję twój gniew, aż rozpuszcza się w mojej płynności, płynności, którą mi samej ciężko objąć. tnę skórę przez przypadek, na podświadomym przyjęciu, gdzie spotkaliśmy się całkiem sami. proszę deszcz o odpływ i wielką falę, wielką falę, która zabierze mnie z powrotem pod wodę, na sam koniec dna oceanu. mieliśmy dobre intencje.