karolina nocoń

14.1.22

powolne słońce, które śledzi, nieuważnie i bez pamięci, jak uważnie zapominam, zamykam oczy i trwam w ruchu, czyli nigdzie, i nigdzie nie jest lepiej, niż właśnie tam. chmury obniżają się na skraju niżu, czuję już zapach, o którym mi mówiłaś, a słone krople znów barwią oczy i spojrzenie na niebiesko. ta zima jest inna. pragnę istnień spoza zasięgu istnienia, fizycznie niemożliwych, ale jednak dotkliwie odczuwalnych, jak narośl na strunach głosowych, która tłumi mój głos. nie słucha, zakochana w jej słowach i jego głosie, bolesna przyjemność, przyjemny ból. wyspa.