karolina nocoń

20.8.21

bezludne wyspy, jak ja, i natura morza, które absorbuje słońce. jak to się stało, ta ciemność, pytasz, a ja odpowiadam w języku wysp, który rozumieją już tylko fale. jest we mnie jesień i zima i czekam tylko na szron, który stłamsi kości, i szczyty gór; aż znikną w białym niebie. mam tyle do powiedzenia, ale otwieram usta pod wodą, gdzie słowa rozbierają wodór i tlen na bezradne atomy, a ja połykam sól, która wypala resztki martwej tkanki w miejscu, gdzie kiedyś był dom.